Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą romans. Pokaż wszystkie posty

19 sie 2015

カフェテリア "czytelnik ♥ Levi"

Podchodzisz do kolejnego, tego dnia klienta wyciągając ze służbowego fartuch notatnik wraz z długopisem. Brunet, w którego kierunku zmierzasz jest prawdopodobnie ostatnią osobą, którą tego dnia obsłużysz.
- Co pan zamawia? – pytasz monotonnym głosem przyglądając mu się. Pomimo, że siedział możesz z łatwością stwierdzić, że nie należy do najwyższych. Posiada czarne włosy oraz kobaltowe oczy, które dopiero teraz na ciebie spoglądają.
- Zwykłe expresso. – Przytakujesz ruchem głowy i idziesz w kierunku lady.
- Hanji, możesz temu facetowi przy szybie zrobić…
-…Expresso? – przerwała ci szatynka, kładąca tubki z bitą śmietaną pod ladę. Przytaknęłaś unosząc jedną brew do góry, zastanawiając się skąd wiedziała.
- Było słychać? – pytasz zdejmując fartuch. Czujesz jak ból głowy daje o sobie znać w niewyobrażalnym stopniu, mimo iż zaczął się dopiero pół godziny temu. Hanji zdawała sobie sprawę z twojej migreny, dlatego mało, kiedy pytała, dlaczego wychodzisz kilka minut przed czasem. Pokręciła przecząco głową.
- Nie, po prostu zawsze to zamawia. Przychodzi do nas, co środa, a ty zaczęłaś tu pracować od piątku.
- To do jutra.
(…)
            Zaskoczona robisz unik, kiedy to wchodząc na zaplecze widzisz jak Hanji biegnie się na ciebie rzucić, przez co ląduje twarzą na ścianie.
            - Co ty, znow…
            - (imię),(imię)! To raczej, co ty zrobiłaś Levi’emu! – Krzyknęła rozmasowując twarz, a następnie poprawiła okulary. Zdjęłaś jesienny płaszcz i powiesiłaś na wieszaku obok. Marszczysz delikatnie czoło nie wiedząc, o co może jej znowu chodzić i…
            - Kto to Levi? – pytasz, poprawiając włosy, które potargał wiatr, gdy szłaś do kawiarni. Niestety, jesień nie zapowiadała się tak bajecznie jak mówili w prognozie pogody.
            - To ten brunet z wczoraj, zapytał się czy dobrze się czujesz. W końcu Leviś to taki pedancik. Musiał zobaczyć, że wychodzisz blada. I w dodatku… - zrobiła momentalnie pauzę. Już nie wiesz czy aby złapać powietrze lub czy dla większego efektu, jednak nie jest ci to potrzebne. Znasz Hanji od dość dawana i wiesz, czym takie coś najczęściej się kończy. – Dałam mu twój numer~~
.
.
.
            - Jesteś trupem! – krzyczysz łapiąc pierwszą lepszą rzecz, która wpada ci w ręce i okazuje się być nią twoja torba, a następnie rzucasz nią w stronę szatynki. Ta śmiejąc się ucieka przed tobą. Nie wyglądała jakby była skruszona.
            - Ale on jest tobą zainteresowany, naprawdę.
            - Tak samo jak pół Tokio?! – wydarłaś się potykając o rzuconą wcześniej torbę, a następnie z hukiem uderzasz w ziemię.
                        (…)
            - Coś podać? – pytasz zamykając oczy z zażenowania. W końcu niecodziennie pytasz się mężczyzny, „Co podać?”, a on zapewne posiada twój numer telefonu, który został mu dany wbrew jego i przy okazji twojej woli.
            - Expresso. – Przytakujesz głową, po czym ruszasz w stronę lady by wykonać zamówienie, w duchu czując ulgę, że może Haijmi nie napastowała go. Czujesz jak brunet odprowadza cię wzrokiem i pomimo, że w kawiarence jest kilkoro innych ludzi ty dobrze wiesz, kto się na ciebie gapi.
                        (…)
            Jesienne noce nie należały do najprzyjemniejszych, a już zwłaszcza ta, kiedy to zimny wiatr smaga twoje (kolo./włos.) włosy. Niestety, Hanji musiała wyjść wcześniej gdyż umówiła się na kolejną w tym tygodniu „Randkę w Ciemno”. Westchnęłaś przypominając sobie, że sama nie jesteś lepsza. W końcu czeka cię kolejny samotny wieczór, a ty nawet nie rozglądasz się za potencjalnym chłopakiem.
            - Długo kazałaś na siebie czekać. – Słysząc niski, lekko znudzony głos z przerażeniem odwracasz się. Widzisz przed sobą czarnowłosego mężczyznę o kobaltowych oczach, które wpatrywały się w ciebie intensywnie.
            - Czekać? – pytasz zszokowana nie do końca wiedzą, o co chodzi. Mężczyzna chuchnął, tworząc na chwilę białą, która w kilka chwil zniknęła.
            - Hanji, kazała mi przyjść inaczej groziła, że się włamie i … Nieważne, zresztą pewnie i tak by tego nie zrobiła.
            - Więc czemu przyszedłeś? – pytasz, krzyżując ręce na piersi. Levi schował dłonie do kieszeni kurtki.
            - Jeżeli się nie pośpieszysz, spóźnimy się na (ulub./film). – Słysząc tytuł filmu opuściły cię wszelkie wątpliwości, a zwłaszcza dla sceny, w której główny bohater…
            - Więc prowadź.
____________________

Nie wiem, czemu, ale ostatnio lubią kasować mi się rozdziały ;-; Pierwsza wersja moim zdaniem była lepsza, a teraz wyszły mi kluchy. Ale za to odbiję sobie w następnym wpisie, a przynajmniej mam taką nadzieję X/

8 sie 2015

LevixJibril - ''Ratunek'

    Drewniany fotel na którym usiadłam zaskrzypiał. Oparłam się, wygodnie usadowiając się na miejscu. Westchnąwszy, położyłam dokumenty na biurku Leviego, i założyłam nogę na nogę. Szary pokój, który przypominał mi te chwilę, kiedy to jeszcze Oddział Specjalny żył. Co z tego, że głównie tu sprzątaliśmy pod czujnym okiem kaprala. Naprawdę, te wspomnienia lubiłam. Moje kłótnie z Petrą, a to żarcik z Aurorem, lub mała docinka z Eldem, no i oczywiście rozmowy z Gunterem. Za każdym razem, kiedy wchodzę do tego pokoju, przypominam sobie, jak to było.
    Levi często narzekał właśnie na to, że podczas rozmów z nim ''odpływałam''. Zanurzałam się w  własnej wyobraźni. Nie byłam jednak na tyle lekkomyślna, by w tych poważniejszych rozmowach wyłączałabym się. Pilnie zawsze słuchałam kaprala. No nie zawsze, ale jednak. Kiedy przychodził dowódca Smith, próbowałam nie słuchać. Po prostu tylko gadał i przerabiał naszą kwestię, którą zresztą wczoraj omawialiśmy. Jak coś, mam kaprala, najwyżej poproszę o streszczenie informacji, z czego raczej zadowolony nie będzie.
    Skrzyżowałam dłonie na swoich piersiach. Levi siedział na przeciwko mnie i zaglądał w te papiery, które przyniosłam. Był bardzo skupiony. Uwielbiałam patrzeć jak wbija swój wzrok w te dokumenty i milknie. Jedynie, kiedy był rozgadany, to tylko przy herbacie, co i tak było rzadkie.
    - Jibril, przynieś mi herbaty. - przemówił, a ja westchnęłam i wstałam. - Czarnej.
    - Wiem - odparłam.
I powędrowałam do drzwi. Przechyliłam je i po prostu wyszłam.
    Boże, jak ja nienawidziłam tego robić. Nie byłam, nie będę, ani nie jestem jego służącą. Sam mógłby sobie przynieść. W końcu, co poradzić? Taki był Levi. Znałam go już bardzo długo, i pamiętam jeszcze chwilę, kiedy to przydzielił mnie do oddziału. Ratował mnie bardzo często. Czasami myślałam, czy nie robi tego specjalnie, bo w końcu sama radziłam sobie z tytanami. Raz zdarzyło się, że kiedy miałam odciąć kark tej plugawej istocie, to Levi mnie wyprzedził! Teraz, kiedy sobie to przypominam, to się śmieję.
    Przystanęłam przy drzwiach kuchni. Eren siedział przy stole wraz z Arminem i tą czarnowłosą dziewczyną. Co prawda nie pamiętałam jej imienia. Nie przypadłyśmy sobie do gustu.
    - Dowódco! - Eren wstał i pomachał mi dłonią. Zaśmiałam się. Co prawda, nie byłam żadnym ''dowódcą'', a zastępcą kaprala. Eren wiedział to, jednak miał szacunek do każdego z Oddziału Specjalnego. No, miał. Teraz ma tylko do Leviego i mnie.
    - Słucham - Zrzuciłam swój warkocz z ramienia. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do metalowego czajnika, po czym nastawiłam wodę i przygotowałam kubek z herbatą. Eren chyba się nad czymś zastanawiał.
    - A, w sumie nic. - rzekł, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
    Po kilku minutach herbata była gotowa. Złapałam za wystający element szarego kubka, po czym zaczęłam powoli kierować się do gabinetu Leviego.
    Nie wiem, ile on tam już czeka. Dziesięć minut? Może więcej? W żadnym razie muszę się pośpieszyć. Lubię, kiedy on jest rozgadany. Znaczy, mówi trochę więcej. Trochę... wyrzuca z siebie chyba sto słów dziennie. Pewnie tylko tyle. W sumie ja też mało mówię. Wszyscy zwracają mi na to uwagę. Jestem typem samotniczki i wolę przebywać na zewnątrz lub czytać książki.
    Złapałam za klamkę od drzwi. Otworzyłam je, nawet nie pukając. Levi czasami zwraca mi na to uwagę, że powinnam szanować ''jego prywatność". Ale no przepraszam bardzo, to też mój gabinet.
    Ponownie usiadłam na fotelu. Postawiłam herbatę na biurku, którą natychmiast pochwycił Levi.
Dalej obserwowałam już tylko pokój. Te szare ściany zazwyczaj musiałam oglądać. I nie, nie nudziły mi się. No dobra, skłamałam.
    Wbiłam swój wzrok w podłogę. Brązowe panele zapewne umyte przez Leviego, błyszczały. Mogłam się nawet w nich przeglądać.
    Nie zdążyłam już nic więcej oglądnąć, gdyż nagle Levi o mało co nie zakrztusił się herbatą. Natychmiast podniosłam swój wzrok na niego.
    - Cholerny Erwin... - syknął.
    - Co jest? - spytałam poważnym tonem.
    - Jutro wyprawa.
    - Jutro?! - warknęłam i podniosłam się z fotela. Levi wyglądał na lekko zaniepokojonego. Ostatnia nasza wyprawa była dokładniej wczoraj. Tak, wczoraj.
    Od wczoraj właśnie mieliśmy nowych kadetów. Jedna trzecia nich przeżyła. Połowa została ranna. Dowódca musiał mieć jaja, skoro chciał wysłać świeżo upieczonych zwiadowców!
    Czy to w ogóle było dozwolone?!
    Wyprawa, z tego co pamiętam, powinna odbywać się co pięć dni. Czasami była tydzień później, lub nawet dwa.
    Ale to jest... przesada. To jest mordowanie kadetów...
    - Musimy z nim porozmawiać! - warknęłam, a Levi uniósł brew.
    - Po co? Rozkaz, to rozkaz - odparł, a ja rozszerzyłam oczy. - Nie powinnaś się martwić. Nie będziesz tego widzieć. Ponieważ nie jedziesz na wyprawę.
    Zaczęłam kaszleć. Moje serce biło strasznie szybko. Nogi miałam jak z waty. Nagle poczułam, że tracę kontrolę nad moim ciałem. Levi to zauważył, więc szybko wyminął biurko i złapał mnie za ramiona, potrząsając moim ciałem. Ciężko dyszałam. Brakowało mi tlenu. Nie, to nie było jedynie przez tą informację.
    Chorowałam na astmę.


*
Wdech i wydech... wdech i wydech... oddychałam.
    Jęknęłam. Nigdy nie miałam aż tak silnego ataku. Rzadko kiedy w ogóle miałam ataki!
    Zacisnęłam swoje wargi w wąską linię. Powoli kontaktowałam się z światem, więc mogłam nawet już otworzyć oczy, czy podsłuchać rozmowę Leviego i Erwina...
    Zaraz, rozmowę?
    Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że leżę w skrzydle szpitalnym dla zwiadowców. Na pewno zajęła się mną Hanji, czego w sumie trochę się obawiałam. Mam nadzieję, że nie wstrzyknęła mi czegoś do...
    - Ile było ofiar?
    - Około dwustu.
Otworzyłam oczy. Szepty, które słyszałam, pochodziły zza drzwi. Wytężyłam słuch.
    - Rannych?
    - Trzystu...
O czym oni gadali?! Czyżbym przespała przez tą, cholerną astmę, wyprawę? Nie! Nie mogło być, a co jeśli...
    Poczułam ogromny ból. Bolała mnie głowa. Podniosłam dłoń i dotknęłam swojego cz... bandażu...? Zmacałam całą twarz. Bandaż. Na czole. Czemu?! Co się w ogóle dzieje, do cholery?
    Kremowe ściany pokoju sprawiały, że czułam się lepiej. Nareszcie mogłam odpocząć od tego szarego gabinetu.
    Drzwi otworzyły się niespodziewanie szybko. Ja natomiast ekspresowo położyłam się w niedbałej pozie i okryłam kołdrą. Do pokoju badajże wszedli dwaj rozmówcy.
    - Nie udawaj, że śpisz - Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Levi. Zachichotałam i odwróciłam się w jego stronę, czego się całkiem nie spodziewałam, bo właśnie byłam za blisko jego twarzy.
    Zarumieniłam się. Levi dotknął dłonią mojego czoła, potem policzka, a na końcu ponownie czoła. Westchnął. - Już myślałem, że masz gorączkę. - odparł, a ja ponownie zachichotałam.
    Chwila!
    - Erwin, kurwo! - wydarłam się, panicznie siadając. Zdałam sobie sprawę z tego, że powiedziałam ''kurwo'' na dowódcę. Szybko zatkałam usta i spojrzałam na zaskoczonego Smitha, który podpierał się o ścianę. Na jego twarzy zauważyłam coś dziwnego. Miał bandaż owinięty wokół oka. Przełknęłam ślinę. - Dowódco, do cholery, wyjaśnij mi, o co chodzi! Dlaczego leżę w skrzydle szpitalnym? Po co ten bandaż na moim czole? O co chodzi z wyprawą?!
    - Pamiętasz, jak prawie zemdlałaś w gabinecie?
    Kiwnęłam głową.
    - Zemdlałaś. Levi, chociaż trzymał cię za ramiona, to puścił. Uderzyłaś głową o kant biurka. Hanji zajęła się tobą.
    Moje powieka zaczęła drgać.
    - Po drugie, wyprawa była tylko dla kadetów. Chcieliśmy ich sprawdzić bez nadzoru tych silniejszych. Już po dwóch godzinach wróciliśmy. Z ciałami martwych. Z rannymi.
    - Jaką ciotą trzeba być, by wziąć kadetów bez nadzoru?! Jak oni sobie radzili?!
    Byłam całą tą sprawą zbulwersowana. Erwin i Levi. Levi i Erwin. Co oni sobie myśleli?! Śmierć kadetów poszła na marne...
    - Najwyraźniej dużą - potwierdził kapral.
    - Czy Eren żyje?! A Armin? Czy Jea... - Nie dokończyłam, gdyż kapral przyłożył swoje wargi do moich ust.
    Co to było...?!
    Nie był to pocałunek, a zwykłe muśnięcie. Erwin wtedy zamknął oczy, a Levi już po dwóch sekundach ode mnie się oddalił.
    - No już, zamknij się. Oni żyją.
    Kamień spadł z serca...
    Chwila!
    - Le... Leeevi! - O, zdziwienie, Erwin wyszedł.
    - Słucham.
    - Dlaczego to zrobiłeś?! - wykrzyczałam i uderzyłam go w policzek. Prawie stracił równowagę. Opadł na krzesło, które sobie stało obok mojego łóżka.
    - Musiałem zatkać ci czymś usta.
    - I dlatego mnie po-ca-ło-wa-łeś?
    - Może.
        Zaczęłam robić się czerwona ze złości, jak i zawstydzenia.
 Kapral nigdy taki nie był. Nie dla mnie! Dla nikogo! Zawsze myślałam, że jest aseksualny, lub że jest z Petrą... nie wiem... Gdyby był tu teraz Aurou, to pewnie złagodził by tę sprawę. Gdyby była tu Petra, to by mi pomogła... a jej nie było... ponownie poczułam ból głowy. 
        Raz się żyje!
Złapałam za kołnierz kaprala i przyciągnęłam go do siebie. Po czym złożyłam na jego ustach śmiały, lecz delikatny pocałunek z lekkim końcowym muśnięciem.
        Spojrzałam na niego. Miał zrelaksowany wyraz twarzy. Krew poszła mi z nosa, co od razu musiałam zatamować.
        - Śmiało.
Osiągnęłam szczyt. Byłam tak czerwona. Chciało mi się śmiać. Nie wiedziałam, czemu Levi tak zareagował. Wdech i wydech. Ponownie.
        Złapał mnie za dłonie. Wtedy zdałam sobie sprawę, że naprawdę kocham kaprala Leviego. Wcześniej nie byłam pewna tych uczuć. Bałam się odrzucenia. Nie rozumiałam, dlaczego tak się stało. Równie dobrze mógłby przelecieć Erena. Albo Erwina.
       Co ja gadam?
       Nim mrugnęłam, Levi mnie już pocałował.


      - Ekhem, ekhem...
      Panicznie otworzyłam oczy. Erwin, który przede mną stał, trzymał w dłoni papiery, bez żadnego słowa uderzył mnie nimi.
       Co, kurde?
       Podwórko.
       Zebranie.
       Levi.
       No właśnie, Levi!
       Zaczęłam analizować fakty; znowu to zrobiłam. Znowu odpłynęłam. I jeszcze Erwin się skapnął! Cholera jasna, jakim cudem?! To było wtedy takie realistyczne.
      - Masz coś na swoją obronę?
      - Nic. - mruknęłam, przecierając oczy. - Po prostu nie chce mi się udawać, że cię słucham.
      Erwin westchnął.
      - Mogłabyś przynajmniej udawać.
      Zachichotałam.
      - Mogłam.
      - Tak to już jest - Usłyszałam głos Leviego, przez co o mało nie dostałam zawału. Stał za mną. - Tak mają twoi żołnierze.
      Zachichotałam. Erwin jedynie coś tam mruknął i odszedł. Chyba tylko ja umiem przespać na stojąco kazanie Smitha. Chociaż....
      - Dzięki, Levi.
      Prychnął. Czasami naprawdę byłam mu wdzięczna. Uśmiechnęłam i złapałam za jego kołnierz, po czym pocałowałam go w policzek. - Naprawdę dziękuje.
     A z jego strony usłyszałam tylko kolejne prychnięcie.


________
Ej. Gadać. Kto. Rzucił. Na. Mnie. Klątwę. Że. Nie. Mogę. Pisać. Komedii?!
Kurde, nawet zdania były kiepsko ułożone. Coś jest nie tak. Mówię wam. NASTĘPNYM RAZEM JUŻ NA PEWNO SIĘ POSTARAM.
No, Misia. Zamawiaj Miadella x Levi. xD
Pozdro,
wasza niedouczona,
Nashiś.

2 sie 2015

Riko x Levi - ''Temat". 18+

 Dla Riko

Był spokojny wieczór, przynajmniej dla Riko. Od wczorajszego dnia przeszła szkolenie i już jutro miała zdecydować o tym, gdzie wstąpi. Jako iż już z początku miała obrany cel, zamierzała wstąpić do zwiadowców. Zawsze ich podziwiała i uważała za naprawdę niesamowitych. Lubiła obserwować akcje tych ludzi. Kiedy widziała ich dowódce czy kaprala, na jej twarzy zawsze wpływał uśmiech. Marzyła o tym, żeby także stać się taką wspaniałą osobą jak oni. Może i była czasami niepewna siebie, ale walczyła dzielnie i sprawnie używała sprzętu trójwymiarowego manewru.
Przeczesała swoje czarne włosy grzebieniem. Nie były krótkie, nie chciała ich ścinać. Zamiast tego wiązała je w warkocz, dzięki czemu czuła się lepiej. Co noc je obserwowała i widziała, jak urosły przez te trzy lata.
W odbiciu lustra widziała swoją twarz. Była blada jak śmierć, tak każdy w sumie mówił. Była nadchodzącą śmiercią z zabójczym wyglądem. Wszyscy bali się Riko. Kiedy się denerwowała, umiała zabić nawet niewinnego człowieka. Pomimo bardzo jasnej skóry, czuła się... piękna. Oczy, przepełnione brązem z lekkim odcieniem karmazynu błyszczały w blasku świec, długie czarne rzęsy, których pozazdrościłaby jej każda dziewczyna, wpasowywały się idealnie. Chude poliki, odziane czasem w różowe rumieńce, i okrągła twarz. Była szczupła i wysoka. A na ramieniu Riko znajdował się tatuaż przedstawiający kwiat lilii. Co z tego, że nikt go nie widział, warto było wydać tyle zarobionych jenów i cały spadek po ciotce. Była dumna, że go wytatuowała.
Kostki zdobiły bandaże, nie lubiła nosić skarpetek, więc dlatego bandaże. Zmieniała oczywiście je regularnie.
A na plecach, znajdowała się blizna, przechodząca przez kark, do kawałka szyi. To był efekt trzyletniej pracy Riko.

Riko, choć nie posiadała kryminalnej przeszłości, wydawała się kryminalistką. Miała cholernie cięty język, straszną aurę i nie wątpliwe ogromną siłę. Nie była typową bohaterką świata, bo jeszcze wiele jej brakowało. Choćby na przykład wiary w siebie, czy w ludzkość.
Często nie podejmowała samodzielnej decyzji,  za bardzo się bała. No ale cóż, każdy człowiek ma wady. A ona swoje kochała, zaś zalet swoich nienawidziła. Dlatego uważano ją za bardzo specyficzną osobę.

Westchnęła i ruszyła w kierunku łóżka.
Otuliła się kołdrą i zgasiła świeczkę.



Wstała lekko wkurwiona. Napierdzielały ją plecy. Znowu źle spała. Zajebiście, pomyślała, jak ja wypadnę przed dowódcą i kapralem?!
  Ruszyła ku kierunku szafy, zaczęła przebierać się mundur kadeta. Od dziś stanie się zwiadowcą! Była cholernie szczęśliwa, ale jednocześnie zdołowana tym, że ten "jełop" Eren wstąpił najszybciej! Toż to jest okropne!
  Zaśmiała się. Może i była zazdrosna, ale dziś miała ten swój debiut. Na pewno niedługo wyjedzie na wyprawę z kapralem. Wszystkie myśli o kapralu Levim przyśpieszały ją o szybsze bicie serca. Rumieniła się całkiem i zapominała o tym, co miała zrobić. Jednak dziś tak nie było.
Chwyciła za gumkę do włosów, po czym splątała swe czarne kosmyki w warkocz. Na koniec tylko oblała swoją twarz wodą i zaczęła biec w kierunku dworu.


Wszystkich których już znała, czekali na dworze. Uśmiechnęła się, widząc, jak jej rywalka, Miya, macha do niej ręką. Jednak zdając sobie sprawę z tego, że uśmiecha się właśnie do niej, zignorowała ją. Przez co Miya podstępnie się uśmiechnęła. Miała to zaplanowane, co? pomyślała czarnowłosa i podbiegła do Annie.



Wstąpiłam do zwiadowców! krzyczała w myślach, będę w drużynie z Miyą! Co za ironia! 
Mimo tego, była tak cholernie szczęśliwa. Jedyne marzenie Riko się spełniło. Nareszcie. Po tych trzech latach próby... 
Biegała po całej bazie zwiadowców, co chwilę się o kogoś ocierała, ale nie było to teraz ważne! Musiała znaleźć gdzieś tego pierdolonego Erena i nakopać mu do dupy, co z tego, że kapral Levi to już zrobił!
Podczas biegu, ktoś niespodziewanie złapał ją za ramię i wciągnął do jakiegoś pokoju. Powstrzymała się przed krzykiem. 
Upadła na podłogę z trzaskiem, przez co zabolał ją tyłek. A plecy jeszcze bardziej. Jęknęła z bólu. Rozejrzała się dookoła. 
To był gabinet.
Szare ściany zmieszane z turkusem komponowały się z brązowymi panelami. Na szafkach o kolorze orzechowym, spoczywały książki. Duże okno na środku pokoju oświetlało pomieszczenie. Białe firanki wisiały właśnie na tym okienku.
Na środku było biurko. 
Westchnęła, kto tu ją zaciągnął? Wstała z lekkim bólem, i zaczęła się rozglądać. Cholera, cholera, cholera. Podeszła do biurka i zdziwiła się natychmiastowo.
Kapral Levi!
- Ano... kapralu? - wyszeptała, a ten wychylił głowę z papierów, patrząc na nią gardzącym spojrzeniem. - Dlaczego mnie pan tu zabrał? - zapytała, bo w końcu wiedziała, że to był on... no bo kto niby inny?
- Nie wiesz, że w bazie się nie biega? 
- Nie...
Kapral wstał. Był zirytowany zachowaniem młodej kadetki. Nie była jeszcze w pełni zwiadowcą, najpierw musi przeżyć w końcu swoją pierwszą wyprawę.
Był sporo niższy od dziewiętnastolatki, pomimo podobnego wieku*. Nie mogła powstrzymać się od chichotu. Jednak wola była silniejsza i dała radę. Nie wydała z siebie ani słowa. Nagle poczuła, że kapral uderza ją zrolowaną kartką.
- Słuchasz mnie w ogóle?
A on coś mówił?! Riko gorączkowo kiwnęła głową. Nie mogła tego zepsuć! A co jeśli ten Levi ją wywali z zwiadowców?! - Jutro znowu tu przyjdziesz. 



Znowu wszystko zawaliłam.
Było popołudniu. 
Pogoda najlepsza nie była, padał deszcz i mocno wiał wiatr. Riko uwielbiała takie pogody. Nie lubiła, gdy było gorąco. Zawsze się pociła i z każdą chwilą opalała, czyli coś, czego nienawidzi.
Mruknęła coś pod nosem. Dziś miała być wyprawa, którą z niewyjaśnionych przyczyn przesunęli. Ano i dziś miała spotkanie z pewnym krasnalem. Brak szacunku, jęknęła w umyśle, to jego wina. 
Z niechceniem zaczęła iść w kierunku gabinetu Leviego. 
Co chwilę mijała jakiś tam nieznanych jej dotychczasowo zwiadowców, gdzieś w oddali widziała Ymir gadającą z Christą. Co prawda nie znała Christy, ale znała Ymir. Lubiła ją, bo miała charakterek.
Kiedy natrafiła na gabinet kaprala, zapukała dwa razy do drzwi i grzecznie czekała. Jednak czekając już ponad dwie minuty, jej cierpliwość zaczęła się kończyć. Zapukała jeszcze raz. I jeszcze.
I wtedy usłyszała zachrypnięty głos kaprala, mówiący ''Wejdź".
Westchnęła i pchnęła drzwi. 



Przeżyłam wyprawę!
Tydzień wcześniej, i tydzień po tym, jak Riko wstąpiła do zwiadowców, odbyła się wyprawa. Nie obyła się ona bez ofiar, zginęło wiele młodych kadetów, ale Riko przeżyła. I tak stała się pełnoprawnych zwiadowcą.
Każdy dzień miała czymś zawalonym. Jak nie spotkanie z kapralem, to spotkanie z dowódcą, a jak nie spotkanie z dowódcą, to spotkanie z Miyą, a jak nie z Miyą, to z...
Na co dzień prowadziła różne rozmowy z Levim. Piła z nim herbatę i, co najgorsze, uczył ją manier! Zajebiście, moje podejście do kaprala się zmieniło, mówiła w myślach.
Dziś już szóste, albo nawet siódme spotkanie z Levim. Przestała liczyć po pięciu. No bo, kurwa, ile można?! 
Wiem, że powinnam być zaszczycona, ale mam dość! Ciągle gadamy o tym, jak mam się zachować, ubierać, czesać, a nawet sprzątać! No tak, miałam najwięcej sprzątania. Więc sprzątanie zajmowało mi jedną trzecią dnia... myślała, i co chwilę miała wrażenie, że tak kapral się nad nią znęca...



Co on sobie wyobraża?!
Dziś było inaczej. Kapral nie rozmawiał z nią na oczywiste tematy. Nawet nie zaczynał rozmowy z nią. Zamiast tego...
...pocałował ją.
Miała mieszane uczucia, kiedy muskał jej wargi. Czuła smak alkoholu i czarnej herbaty. Wsuwał język do jej ust i pieścił każdy zakamarek. Pomimo że był niższy, to jak stanął na palcach mógł dosięgnąć jej ust. Złapał za jej ramiona i mocno przygwoździł do ściany, złapał za jej ramiona i pochylił, by częściej mógł dotykać włosów. Zagubiona Riko jednak po dłuższej chwili odwzajemniła pocałunek i zarzuciła swoje ręce na jego ramiona, jeszcze mocniej wbijając się w jego wargi. Kiedy skończył, jęknęła, wzięła głęboki oddech i rzuciła się na kaprala, namiętnie całując go po twarzy. Z każdym razem nadążał. Jeździł dłoniami po jej ciele, a ona dotykała okruszkami palców jego czarnych włosów. 
Złapał za czarny materiał od jej bluzki, po czym ściągnął go. Przez sekundy wpatrywał się w jej obfity biust, a po chwili rozpiął i także biustonosz. Przyssał się do jej piersi, przejeżdżając językiem po sutku. Drugą pierś złapał lewą ręką i mocno zacisnął, zaczynając się nią bawić, podrzucać i macać. Nawet się nie zorientował, a już nie miał swojej białej koszuli. Riko, korzystając z tego, że Levi przerzucił się na szyję, zjechała na dół i zaczęła całować tors kaprala. Paznokciami jeździła po jego brzuchu i klatce piersiowej. Zadowoliła się całkiem, kiedy usłyszała jęk Leviego.
Euforia szybko minęła, gdyż kapral złapał ją za nadgarstki i podciągnął do góry, wtopił swoją twarz w szyję, a ta zarzuciła dłonie na jego ramiona, przyciskając go bardziej.
Składając leniwą malinkę na szyi Riko, wzdrygnął się lekko, bo czarnowłosa odpięła zamek od spodni. Mimo to kontynuował. Przejechał językiem i kończąc pocałunkiem wzorek, podniósł głowę i spojrzał w oczy Riko. Wtopił się w usta dziewczyny, a ta w szybkim tempie oddała lawinę namiętnych pocałunków. 
Złapał ją za biodra i położył na biurku, które oczywiście stało koło nich. Riko poczuła niewygodę, ale mimo to, te chwilę z Levim, napawały ją wielką przyjemnością, że nie miała ochoty marudzić o tym, że jest jej niewygodnie. Zamiast tego złapała za jego czarne bokserki i je ściągnęła. Levi westchnął, i skierował się na dół, także odwzajemniając to dziewczynie, ściągnął jej czarne majtki w różową koronkę.
Powrócił na górę i spojrzał w jej oczy. Napawały jasnym ogniem, tak, jakby nigdy nie miały zgasnąć. Musnął jej górną wargę, a ta jęknęła, kiedy poczuła, że Levi naciska palcem na dziurkę. Zaczęła ciężko oddychać, robiło się naprawdę gorąco. Przycisnęła swoje nogi do jego bioder, mocno ściskając go ze sobą.
Byli tylko oni. Nikt się już nie liczył.
Po raz ostatni spojrzał w oczy Riko. Ścisnęła bardziej nogi. Kiwnęła głową, a Levi wbił się w jej usta z namiętnością, kończąc to z języczkiem.
Po chwili wbił się w nią. Mocno, od razu z wielką siłą, nie zaczynał delikatnie, chciał, aby zapamiętała ten wieczór do końca swojego pieprzonego życia. 
Zarzuciła swoje ręce na jego kark, jęcząc głośno. Wstrzymywała w sobie dziewiczy pisk, który tak bardzo chciał wyjść na zewnątrz. Jednak wiedziała, że nikt nie mógł ich usłyszeć. Zamiast tego cicho jąkała. 
Biurko szamotało się coraz bardziej. A ona coraz głośniej jęczała. A on coraz szybciej się poruszał. Kiedy dotarli do wspólnych rytmów, złączyli swoje usta w słodkim, aczkolwiek namiętnym pocałunku.


Riko obudziła się rano z wielkim bólem głowy. Nie sądziła, że noc z Levim da jej tak bardzo popalić. Pamiętała z tej nocy wszystko! Każdy pocałunek, każdy jęk...
Zacisnęła swoje uda, przypominając sobie wieczór. Och, jakże cudownie się czuła, rozpływając się w ramionach kaprala. Wtedy jej włosy ponownie zostały rozpuszczone, i czuła się niewiarygodnie cudownie. O matko, jak ona by chciała opowiedzieć o tym Miyi, mówiąc to, nie miała na myśli szczerej rozmowy z nią, a bardziej dociekliwą pogawędkę o tym, że przeleciała kaprala jako PIERWSZA.
Zachichotała, kiedy w lustrze zobaczyła malinkę na szyi, zostawioną przez Leviego, tamtej nocy. Będzie to tak długo, długo wymawiać, aż się jej nie znudzi. Czyli bardzo długo.
Jednak jej szczęście po części było fałszywe.
Levi był pijany. Musiała to przyznać z bolącym sercem, w końcu mógł zrobić to nieświadomie i dziś może tego nie pamiętać... ścisnęła swoje popękane usta w wąską linię.
Zaskoczył ją wtedy fakt, że kapral pije. Może to być z tego powodu, że niedawno stracił oddział specjalny, z którym był trochę zżyty... 
Westchnęła.
Dziś kolejne spotkanie z kapralem...

Wpadła do jego gabinetu. Serce Riko biło niemiłosiernie szybko. Rumieniła się, widząc biurko, na którym wczoraj szaleli. O boże, dziękuje ci za tamte chwilę. O szatanie, zaklinam cię za to, że je zakończyłeś.
Levi od razu wyskoczył zza biurka. Sczerwieniała jeszcze bardziej. 
Levi nie był pijany, wiedziała to już nawet teraz.
- To, co, powtarzamy wczorajszy temat? - zapytał z lekkim, aczkolwiek szelmowskim uśmiechem.
Samotna łza szczęścia spłynęła po policzku Riko, którą natychmiast wylizał kapral.
 




Super, oneshot bez komedii i bez fabuły i bez dialogów. Zajebiście. Riko mnie zajebie. xD No ale cóż, przyjemnie mi się go pisało. ^^ Więc mam nadzieję, ze to docenisz, Ri.
Chciałaś gwałt, jednak gwałtu nie napisałam, ale! NAPISZĘ CI GO W NASTĘPNYM ONESHOCIE (o ile zamówisz) BO MAM JUŻ POMYSŁ, NO I KONIECZNIE MUSI BYĆ BRUTALNY LIWAJ, HEHE.
Tak naprawdę napisałam ten oneshot pierwszego sierpnia, ale postanowiłam opublikować dopiero drugiego, heh.
Pozdrawiam. ^^

1 sie 2015

Czytelnik x ... - Gra

GRA
Czytelnik x ...
 
(w ___ wstaw swoje imię)


Witaj drogi podróżniku!
Nazywasz się _____.
Jesteś wysoką/niską dziewczyną o niezwykłym wyglądzie. Jesteś kadetem o najwyższym poziomie, nawet sama Mikasa cię podziwia. Jesteś miłą/wredną osobą, masz złote serce i nie zawahasz się, by poświęcisz swoje życie dla kogoś innego. Póki co masz najwyższe wyniki, więc z pewnością wstąpisz do żandarmów, prawda? Chociaż wybór należy do ciebie!
Ja nazywam się Jibril i będę Cię prowadzić do końca gry!

Play!
Dziś jest dzień, w którym decydujesz o tym, gdzie zamierzasz wstąpić. Eren mówi wszystkich, jak to dołączy do zwiadowców, dzięki niemu połowa mu znanych kadetów decyduje się, by wstąpić do zwiadowców. Ty jednak nadal myślisz. Po długim namyśle wybierasz:
1.A. Zwiadowców,
2.B. Stacjonarkę,
3.C. Żandarmerię.

Część pierwsza
1

Jeśli wybrałaś A.
Podążasz za podekscytowanym Erenem, co chwilę coś tam do siebie szepczecie. Prowadzi was Erwin Smith, dowódca zwiadowców. Koło niego brnie Hanji, która opowiada wam o tytanach. Jednak wszyscy ją ignorują.
W końcu dotarłaś do bazy zwiadowców w murach, gdzie zazwyczaj są narady. Wieczorem jedziecie za mury by następnego dnia wyjechać z rana na misję. Jesteś lekko poddenerwowana, więc Eren cię pociesza.
Co robisz?
1.  Dziękujesz mu,
2. Odpychasz go, mówiąc ''Nie jestem tchórzem!"
3. Odchodzisz od niego bez słowa i podchodzisz do Armina.

 ~

Jeśli wybrałaś A.
Uśmiechasz się do Erena i dziękujesz mu. Wygląda na zadowolonego, więc śmiało łapie cię za rękę, przez co reagujesz rumieńcem. Nigdy nie myślałaś, że będziesz mogła dotknąć jego ciepłej dłoni. Mikasa to zauważa, widzisz, że pęka jej serce.
Jednak nie obchodzi cię to. Interesuje cię tylko bliskość Erena.
Przechodzisz dalej.


Jeśli wybrałaś B.
Odpychasz go od siebie i zaczynasz mu mówić, że nie jesteś tchórzem. Lekko zdezorientowany przeprasza cię i odchodzi przestraszony do Mikasy. Westchnęłaś. Trudno!
Mikasa rzuca ci wściekłe spojrzenie.
Idziesz dalej.

Jeśli wybrałaś C.
 Wściekła idziesz do Armina. Zaczynacie cicho szeptać, w jego towarzystwie nigdy się nie nudzisz.
Idziesz dalej.







Część pierwsza
2

Jeśli wybrałaś B.
Pewna kobieta, która jest dowódcą stacjonarki, Riko, prowadzi was do szczególnego miejsca. Z tobą jest Jean i Marco. Rozmawiacie z sobą, gdy nagle nadaża się okazja i możesz złapać za dłoń...
Co robisz?
1. Łapiesz za dłoń Marco.
2. Łapiesz za dłoń Jeana,
3. Zaciskasz dłoń w pięść i nie łapiesz za żadnego.

~
Jeśli wybrałaś A.
Marco widocznie się lekko zawstydził. Zarumienił się i uśmiechnął się. Także się zarumieniłaś! To był śmiały ruch, moja droga!
Przechodzisz dalej.

Jeśli wybrałaś B.
Kiedy złapałaś za dłoń Jeana, o mało nie dostał zawału. Zachichotałaś. Także lekko się uśmiechnął i drugą ręką podrapał się po karku. Nieźle go zawstydziłaś!
Przechodzisz dalej.

Nie złapałaś żadnego. Przez to Marco i Jean zaczynają rozmawiać sami, bo zatrzymałaś się. Straciłaś jedyną szansę, twoja strata!
Przegrałaś.



Część pierwsza
3
Jeśli wybrałaś C.

Prowadzi was stary przyjaciel króla i jego główny obrońca. Z tobą idzie Reiner i Bertold. Annie oddala się od was i podchodzi do Miny Caroliny.
(Wzdychasz)
Bertold i Reiner zauważają, że coś jest nie tak, próbują cię pocieszyć.
Co robisz?
1. Zaczynasz się śmiać i dziękujesz Bertoldowi,
2. Zaczynasz się śmiać i dziękujesz Reinerowi,
3. Nie reagujesz.

Jeśli wybrałaś A.
Zaczęłaś głośno chichotać, przez co starszy zwrócił uwagę. Umilkłaś, ale mimo to i tak nadal w głębi duszy się śmiałaś. Podziękowałaś Bertoldowi.
Przechodzisz dalej.

Jeśli wybrałaś B.
Reiner nie wykazał się za bardzo, ale mimo to ucieszyłaś się. Zaśmiałaś się cicho i mu podziękowałaś.
Przechodzisz dalej.

Jeśli wybrałaś C.
Nie zareagowałaś. Chłopaki westchnęli, a ty jedynie zwolniłaś kroku. Annie skończyła pogawędkę z Miną i podeszła do towarzyszów.
Przegrałaś.




Przechodzimy do drugiej części.
W tamtej części wybrałaś  swojego wybranka. Chociaż może nie...? Może jeszcze decydujesz? W takim razie do wyboru masz:
Erena, Armina, Jeana, Marco, Reinera, Bertolda i Leviego.
Baw się dobrze!
J.
Ps. Jedynka, to akcja w zwiadowcach. Dwójka, to akcja w stacjonarce. Trójka, to akcja w żandarmerii!






Część druga.
1

Kiedy nareszcie dotarliście do celu, doznałaś zaszczytu poznania samego kaprala! Naprawdę boski, co nie? Haha!
Hanji doprowadziła was sama do bazy. Szybko dostaliście swoje mundury. Jednak w pewnej chwili nie mogłaś zapiąć munduru. Zawstydziłaś się całkiem, jednak widząc, jak koło ciebie przechodzi Eren, Armin i kapral Levi poprosiłaś o pomoc.
Co robisz?
1. Prosisz o pomoc Leviego.
2. Prosisz o pomoc Erena.
3. Prosisz o pomoc Armina.
4. Sama sobie radzisz.
~
Jeśli wybrałaś A.
Uśmiechasz się delikatnie w stronę kaprala i prosisz go o pomoc. Levi westchnął i podszedł do ciebie. Złapał za tkaninę. Byłaś od niego niższa, więc zrobił to bez problemu. Był taki blisko, że twoje serce zabiło szybciej, a po chwili się zarumieniłaś.
Przechodzisz dalej.


Jeśli wybrałaś B.
Wołasz Erena w swoją stronę, lekko zdezorientowany podchodzi do ciebie. Wyjąkałaś, że potrzebujesz pomocy. Eren niespodziewanie się uśmiechnął. Byliście równi, więc zrobił to bez problemu. Jednak nie poruszył się po zakończeniu tego; zarumieniłaś się.
Przechodzisz dalej.

Jeśli wybrałaś C.
Machasz ręką do Armina. Zdziwiony podchodzi do ciebie. Wybąkałaś kilka słów. Zaśmiał się i złapał za twoje ramiona. Zauważyłaś, że jesteś od niego wyższa, szybko ugięłaś kolana, przez co się zarumienił. Kiedy skończył, popatrzył w twoje oczy. Twe serce zabiło szybciej.
Przechodzisz dalej.

Jeśli wybrałaś D.
Chłopaki mijają cię. Westchnęłaś, a po chwili udało ci się. Jednak pożałowałaś, kiedy zobaczyłaś, że Eren/Levi/Armin pomaga Mikasie...
Przegrałaś.

Część druga.
2.

Kiedy dotarliście do celu, starszy wskazał wam waszą ''kryjówkę'', w której będziecie spać, dostawać jeść i prowadzić od czasu do czasu dyżury. Nie słuchałaś go , kiedy mówił, kto jaki ma numer pokoju. Ocknęłaś się dopiero wtedy, kiedy usłyszałaś imię Reinera/Bertolda.
Jesteś przestraszona; wszyscy idą w swoje strony. Ostatnich tchem łapiesz za dłoń...
1. ...Bertolda.
2. ...Reinera.
3. ...nieznajomej osoby.
~
Jeśli wybrałaś A.
Złapałaś za dłoń Bertolda. Zaskoczony odwrócił się w twoją stronę. Uśmiechnęłaś się nieśmiało. Zapytałaś go, czy ci pomoże. Oczywiście się zgodził.
Przechodzisz dalej.

Jeśli wybrałaś B.
Łapiesz w ostatniej chwili za dłoń Reinera. Odwraca się do ciebie. Pytasz. On z udawanyn niechceniem zgadza ci się pomóc.
Przechodzisz dalej.

Jeśli wybrałaś C.
Złapałaś za czyjąś dłoń. Spłonęłaś rumieńcem. To była starszy! Starszy zaczęła na ciebie krzyczeć, a ty z przerażeniem się tłumaczyłaś. Wychyliłaś się, by spojrzeć na Reinera i Bertolda. Złamało ci to serce, iż szli razem z Annie.
Przegrałaś.

Przechodzimy do trzeciej części
Wow! Udało ci się dotrzeć do trzeciej części! Moje gratulacje! Tym razem czeka was próba.
I w tej części masz możliwość na więcej odpowiedz z Levim.
Jednak powiem od razu, to ostatnia część.
Ale spokojnie! Następnym razem pokaże się horror, tym razem tylko z Levim, Erenem i Arminem, dobrze?
Pozdrawiam,
J.

Część trzecia.
1

Wszyscy zebrani zostali na podwórku. Wyspałaś się, więc gotowa byłaś na wyprawę! Uśmiechnęłaś się, kiedy Levi/Eren/Armin na ciebie spojrzał. Zachichotałaś. Hanji przyprowadziła do ciebie konia.
Próbowałaś na niego wejść, ale nie dawałaś rady. Kolejny raz!
Zacisnęłaś dłonie w pięści i zawołałaś...
1. Leviego!
2. Erena!
3. Armina!
~
Jeśli wybrałaś A.
Kapral prychnął. Z niechceniem podszedł do ciebie, pomógł ci wejść na konia. Jednak widząc niezdecydowanie w twoich oczach przewrócił oczyma. Pomimo  że miałaś twarde serce, chciało ci się płakać.
Nagle poczułaś czyjąś dłoń na głowie.
Kapral cię pogłaskał!
Przechodzisz dalej.

Jeśli wybrałaś B.
Zawołałaś Erena, jak najszybciej podbiegł do ciebie i złapał za dłonie. Pomógł ci wejść. Uśmiechnął się do ciebie. A kiedy zauważył łzy w twoich oczach, natychmiastowo złapał ponownie za twoje dłonie i zaczął szeptać miłe słowa, które dawały ci otuchy.
Przekonałaś się!
Przechodzisz dalej.

Jeśli wybrałaś C.
Armin podszedł do ciebie. Jednak miał on słaby uścisk, więc z ledwością ci pomógł. Mimo to byłaś wdzięczna, więc pochyliłaś się i dałaś mu całusa w policzek. Biedaczek się zawstydził i mocno zaczerwienił.
Przechodzisz dalej.


Widzisz? Nie było tak trudno, prawda? Powiem ci jeszcze, że jest epilog! ZAPRASZAM NA DÓŁ, MOJA DROGA!
J.

Część trzecia.
2

Dziś pilnowaliście muru. Było to banalnie proste zadanie. Było cicho i dosyć prosto, więc nie przejmowałaś się na zapas.
Uśmiechnęłaś się, przykładając dłoń do piersi. Czyli jednak będziesz miała spokojne życie. Przynajmniej trochę, moje gratulacje!
Kiedy koło ciebie przeszedł...
1. ...Marco...
2. ...Jean...
3. ...Jakiś przystojny mężczyzna...
~
Jeśli wybrałaś A.
Kiedy koło ciebie przeszedł Marco, twoje serce od razu zaczęło szaleć. Przywitał się z tobą, a ty zaczęłaś jąkać. Podszedł jesszcze bliżej i, niespodziewanie, złapał cię za dłonie. I wyszeptał ci do ucha:
''Już zawsze będziemy razem."
Wygrałaś.

Jeśli wybrałaś B.
Kiedy koło ciebie przeszedł Jean, zarumieniłaś się i próbowałaś nie robić głupot. Wdech i wydech... co z tego, że dziś wygląda wyjątkowo seksownie! No co z tego?!
Jean jednak nie poszedł dalej, a stanął koło ciebie. Złapał cię za ramiona i wtulił się w twoje ramię.
A po chwili wyszeptał:
''Kocham cię, ___"
Wygrałaś.

Jeśli wybrałaś C.
Kiedy koło ciebie przeszedł ten przystojny mężczyzna, uśmiechnęłaś się natychmiastowo. Był cudowny! Miał długie, czarne włosy i te dzikie jadeitowe oczy. Mundur idealnie to niego pasował. Zaczął nagle z tobą flirtować, co przyjęłaś pozytywnie.
Po chwili odszedł do jakiejś innej dziewczyny, twoje serce zostało złamane, widząc, jak się z nią całuje. Twoja miłość od pierwszego wyjrzenia ma już wybrankę...
Spojrzałaś na Jeana/Marco, rzucał ci smutne spojrzenie.
Złamałaś mu serce.
Przegrałaś.



Część trzecia.

Dziś nie miałaś nic szczególnego do roboty. Chodziłaś po mieście i pilnowałaś porządku, byłaś w parze z:
1. Reinerem
2. Bertoldem
3. Miną

~

Jeśli wybrałaś A.

Reiner westchnął. Najwyraźniej mu się nudziło. Więc zmusiłaś go na pogawędkę. W tej chwili przestało wam się nudzić.
Niespodziewanie Reiner złapał cię za dłoń i szepnął:
''Zawsze wiedziałem, że będziesz tą jedyną..."
Wygrałaś.


Jeśli wybrałaś B.

Bertold może i był małomówny, ale przy tobie nawijał jak Bielicka! Śmiałaś się co chwilę, kiedy on nagle uśmiechnął się szczerze i rzekł:
''Lubię cię."
Wygrałaś.


Jeśli wybrałaś C.

 Może i nie poszłaś z Reinerem/Bertoldem, ale za to zyskałaś przyjaciółkę... 
Przegrałaś.


~

JEŚLI WYBRAŁAŚ ZWIADOWCÓW, CZEKA CIĘ JESZCZE EPILOG!
ZAPRASZAM!

Epilog.
1

Wróciłaś z wyprawy cała i zdrowa. Dziękowałaś bogu, że nic ci się nie stało i że mogłaś być tak blisko z Levim/Erenem/Arminem. Lubiłaś z nim przybywać. 
Dzisiaj, kiedy minął rok od twojego wstąpienia do zwiadowców, pewien ktoś do ciebie przyszedł...
1. Levi
2. Eren
3. Armin

~

Jeśli wybrałaś A.

W twoich drzwiach stanął Levi. Był wieczór, więc nie zdziwiłaś się, kiedy zobaczyłaś go bez sprzętu do trójwymiarowego manewru. Uśmiechnęłaś się do niego ciepło, a on wszedł do twojego pokoju.
Levi westchnął i powiedział:
''Gratulacje. Wstąpisz do oddziału zadań specjalnych..."
Wygrałaś.


Jeśli wybrałaś B.

W twoich drzwiach stanął Eren. Uśmiechnął się, widząc ciebie. Wpuściłaś go do pokoju. 
Nie myślałaś, jaki był jego dotychczasowy cel, ale dowiedział się, właśnie teraz. Eren przyciągnął cię do siebie i pocałował, a po chwili rzekł:
''Kocham cię, ___"
Wygrałaś.


Jeśli wybrałaś C.

Armin wszedł do twojego pokoju. Wyglądał na bardzo zawstydzonego, więc zaczęłaś powoli do niego mówić i pytać, o co chodzi. Jednak ten podbiegł do ciebie i wtulił się w twoje piersi. Zamilkłaś, kiedy wyznał ci miłość.
''Ko...kocham cię, Arminie."
Wygrałaś.

KONIEC.

Zanim jednak zjedziecie na dół by skomentować, to chcę Wam coś powiedzieć.
Pisanie tego oneshota to była udręka. Pisałam go ponad dwie godziny i trzydzieści minut. ;-;
Następnym razem oneshot będzie barwniejszy i będzie to horror psychologiczny z Levim, Erenem i Arminem. Okej?
Dzięki za czytanie!

SKOMENTUJ!