Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czytelnik x Levi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Czytelnik x Levi. Pokaż wszystkie posty

19 sie 2015

カフェテリア "czytelnik ♥ Levi"

Podchodzisz do kolejnego, tego dnia klienta wyciągając ze służbowego fartuch notatnik wraz z długopisem. Brunet, w którego kierunku zmierzasz jest prawdopodobnie ostatnią osobą, którą tego dnia obsłużysz.
- Co pan zamawia? – pytasz monotonnym głosem przyglądając mu się. Pomimo, że siedział możesz z łatwością stwierdzić, że nie należy do najwyższych. Posiada czarne włosy oraz kobaltowe oczy, które dopiero teraz na ciebie spoglądają.
- Zwykłe expresso. – Przytakujesz ruchem głowy i idziesz w kierunku lady.
- Hanji, możesz temu facetowi przy szybie zrobić…
-…Expresso? – przerwała ci szatynka, kładąca tubki z bitą śmietaną pod ladę. Przytaknęłaś unosząc jedną brew do góry, zastanawiając się skąd wiedziała.
- Było słychać? – pytasz zdejmując fartuch. Czujesz jak ból głowy daje o sobie znać w niewyobrażalnym stopniu, mimo iż zaczął się dopiero pół godziny temu. Hanji zdawała sobie sprawę z twojej migreny, dlatego mało, kiedy pytała, dlaczego wychodzisz kilka minut przed czasem. Pokręciła przecząco głową.
- Nie, po prostu zawsze to zamawia. Przychodzi do nas, co środa, a ty zaczęłaś tu pracować od piątku.
- To do jutra.
(…)
            Zaskoczona robisz unik, kiedy to wchodząc na zaplecze widzisz jak Hanji biegnie się na ciebie rzucić, przez co ląduje twarzą na ścianie.
            - Co ty, znow…
            - (imię),(imię)! To raczej, co ty zrobiłaś Levi’emu! – Krzyknęła rozmasowując twarz, a następnie poprawiła okulary. Zdjęłaś jesienny płaszcz i powiesiłaś na wieszaku obok. Marszczysz delikatnie czoło nie wiedząc, o co może jej znowu chodzić i…
            - Kto to Levi? – pytasz, poprawiając włosy, które potargał wiatr, gdy szłaś do kawiarni. Niestety, jesień nie zapowiadała się tak bajecznie jak mówili w prognozie pogody.
            - To ten brunet z wczoraj, zapytał się czy dobrze się czujesz. W końcu Leviś to taki pedancik. Musiał zobaczyć, że wychodzisz blada. I w dodatku… - zrobiła momentalnie pauzę. Już nie wiesz czy aby złapać powietrze lub czy dla większego efektu, jednak nie jest ci to potrzebne. Znasz Hanji od dość dawana i wiesz, czym takie coś najczęściej się kończy. – Dałam mu twój numer~~
.
.
.
            - Jesteś trupem! – krzyczysz łapiąc pierwszą lepszą rzecz, która wpada ci w ręce i okazuje się być nią twoja torba, a następnie rzucasz nią w stronę szatynki. Ta śmiejąc się ucieka przed tobą. Nie wyglądała jakby była skruszona.
            - Ale on jest tobą zainteresowany, naprawdę.
            - Tak samo jak pół Tokio?! – wydarłaś się potykając o rzuconą wcześniej torbę, a następnie z hukiem uderzasz w ziemię.
                        (…)
            - Coś podać? – pytasz zamykając oczy z zażenowania. W końcu niecodziennie pytasz się mężczyzny, „Co podać?”, a on zapewne posiada twój numer telefonu, który został mu dany wbrew jego i przy okazji twojej woli.
            - Expresso. – Przytakujesz głową, po czym ruszasz w stronę lady by wykonać zamówienie, w duchu czując ulgę, że może Haijmi nie napastowała go. Czujesz jak brunet odprowadza cię wzrokiem i pomimo, że w kawiarence jest kilkoro innych ludzi ty dobrze wiesz, kto się na ciebie gapi.
                        (…)
            Jesienne noce nie należały do najprzyjemniejszych, a już zwłaszcza ta, kiedy to zimny wiatr smaga twoje (kolo./włos.) włosy. Niestety, Hanji musiała wyjść wcześniej gdyż umówiła się na kolejną w tym tygodniu „Randkę w Ciemno”. Westchnęłaś przypominając sobie, że sama nie jesteś lepsza. W końcu czeka cię kolejny samotny wieczór, a ty nawet nie rozglądasz się za potencjalnym chłopakiem.
            - Długo kazałaś na siebie czekać. – Słysząc niski, lekko znudzony głos z przerażeniem odwracasz się. Widzisz przed sobą czarnowłosego mężczyznę o kobaltowych oczach, które wpatrywały się w ciebie intensywnie.
            - Czekać? – pytasz zszokowana nie do końca wiedzą, o co chodzi. Mężczyzna chuchnął, tworząc na chwilę białą, która w kilka chwil zniknęła.
            - Hanji, kazała mi przyjść inaczej groziła, że się włamie i … Nieważne, zresztą pewnie i tak by tego nie zrobiła.
            - Więc czemu przyszedłeś? – pytasz, krzyżując ręce na piersi. Levi schował dłonie do kieszeni kurtki.
            - Jeżeli się nie pośpieszysz, spóźnimy się na (ulub./film). – Słysząc tytuł filmu opuściły cię wszelkie wątpliwości, a zwłaszcza dla sceny, w której główny bohater…
            - Więc prowadź.
____________________

Nie wiem, czemu, ale ostatnio lubią kasować mi się rozdziały ;-; Pierwsza wersja moim zdaniem była lepsza, a teraz wyszły mi kluchy. Ale za to odbiję sobie w następnym wpisie, a przynajmniej mam taką nadzieję X/

2 sie 2015

Riko x Levi - ''Temat". 18+

 Dla Riko

Był spokojny wieczór, przynajmniej dla Riko. Od wczorajszego dnia przeszła szkolenie i już jutro miała zdecydować o tym, gdzie wstąpi. Jako iż już z początku miała obrany cel, zamierzała wstąpić do zwiadowców. Zawsze ich podziwiała i uważała za naprawdę niesamowitych. Lubiła obserwować akcje tych ludzi. Kiedy widziała ich dowódce czy kaprala, na jej twarzy zawsze wpływał uśmiech. Marzyła o tym, żeby także stać się taką wspaniałą osobą jak oni. Może i była czasami niepewna siebie, ale walczyła dzielnie i sprawnie używała sprzętu trójwymiarowego manewru.
Przeczesała swoje czarne włosy grzebieniem. Nie były krótkie, nie chciała ich ścinać. Zamiast tego wiązała je w warkocz, dzięki czemu czuła się lepiej. Co noc je obserwowała i widziała, jak urosły przez te trzy lata.
W odbiciu lustra widziała swoją twarz. Była blada jak śmierć, tak każdy w sumie mówił. Była nadchodzącą śmiercią z zabójczym wyglądem. Wszyscy bali się Riko. Kiedy się denerwowała, umiała zabić nawet niewinnego człowieka. Pomimo bardzo jasnej skóry, czuła się... piękna. Oczy, przepełnione brązem z lekkim odcieniem karmazynu błyszczały w blasku świec, długie czarne rzęsy, których pozazdrościłaby jej każda dziewczyna, wpasowywały się idealnie. Chude poliki, odziane czasem w różowe rumieńce, i okrągła twarz. Była szczupła i wysoka. A na ramieniu Riko znajdował się tatuaż przedstawiający kwiat lilii. Co z tego, że nikt go nie widział, warto było wydać tyle zarobionych jenów i cały spadek po ciotce. Była dumna, że go wytatuowała.
Kostki zdobiły bandaże, nie lubiła nosić skarpetek, więc dlatego bandaże. Zmieniała oczywiście je regularnie.
A na plecach, znajdowała się blizna, przechodząca przez kark, do kawałka szyi. To był efekt trzyletniej pracy Riko.

Riko, choć nie posiadała kryminalnej przeszłości, wydawała się kryminalistką. Miała cholernie cięty język, straszną aurę i nie wątpliwe ogromną siłę. Nie była typową bohaterką świata, bo jeszcze wiele jej brakowało. Choćby na przykład wiary w siebie, czy w ludzkość.
Często nie podejmowała samodzielnej decyzji,  za bardzo się bała. No ale cóż, każdy człowiek ma wady. A ona swoje kochała, zaś zalet swoich nienawidziła. Dlatego uważano ją za bardzo specyficzną osobę.

Westchnęła i ruszyła w kierunku łóżka.
Otuliła się kołdrą i zgasiła świeczkę.



Wstała lekko wkurwiona. Napierdzielały ją plecy. Znowu źle spała. Zajebiście, pomyślała, jak ja wypadnę przed dowódcą i kapralem?!
  Ruszyła ku kierunku szafy, zaczęła przebierać się mundur kadeta. Od dziś stanie się zwiadowcą! Była cholernie szczęśliwa, ale jednocześnie zdołowana tym, że ten "jełop" Eren wstąpił najszybciej! Toż to jest okropne!
  Zaśmiała się. Może i była zazdrosna, ale dziś miała ten swój debiut. Na pewno niedługo wyjedzie na wyprawę z kapralem. Wszystkie myśli o kapralu Levim przyśpieszały ją o szybsze bicie serca. Rumieniła się całkiem i zapominała o tym, co miała zrobić. Jednak dziś tak nie było.
Chwyciła za gumkę do włosów, po czym splątała swe czarne kosmyki w warkocz. Na koniec tylko oblała swoją twarz wodą i zaczęła biec w kierunku dworu.


Wszystkich których już znała, czekali na dworze. Uśmiechnęła się, widząc, jak jej rywalka, Miya, macha do niej ręką. Jednak zdając sobie sprawę z tego, że uśmiecha się właśnie do niej, zignorowała ją. Przez co Miya podstępnie się uśmiechnęła. Miała to zaplanowane, co? pomyślała czarnowłosa i podbiegła do Annie.



Wstąpiłam do zwiadowców! krzyczała w myślach, będę w drużynie z Miyą! Co za ironia! 
Mimo tego, była tak cholernie szczęśliwa. Jedyne marzenie Riko się spełniło. Nareszcie. Po tych trzech latach próby... 
Biegała po całej bazie zwiadowców, co chwilę się o kogoś ocierała, ale nie było to teraz ważne! Musiała znaleźć gdzieś tego pierdolonego Erena i nakopać mu do dupy, co z tego, że kapral Levi to już zrobił!
Podczas biegu, ktoś niespodziewanie złapał ją za ramię i wciągnął do jakiegoś pokoju. Powstrzymała się przed krzykiem. 
Upadła na podłogę z trzaskiem, przez co zabolał ją tyłek. A plecy jeszcze bardziej. Jęknęła z bólu. Rozejrzała się dookoła. 
To był gabinet.
Szare ściany zmieszane z turkusem komponowały się z brązowymi panelami. Na szafkach o kolorze orzechowym, spoczywały książki. Duże okno na środku pokoju oświetlało pomieszczenie. Białe firanki wisiały właśnie na tym okienku.
Na środku było biurko. 
Westchnęła, kto tu ją zaciągnął? Wstała z lekkim bólem, i zaczęła się rozglądać. Cholera, cholera, cholera. Podeszła do biurka i zdziwiła się natychmiastowo.
Kapral Levi!
- Ano... kapralu? - wyszeptała, a ten wychylił głowę z papierów, patrząc na nią gardzącym spojrzeniem. - Dlaczego mnie pan tu zabrał? - zapytała, bo w końcu wiedziała, że to był on... no bo kto niby inny?
- Nie wiesz, że w bazie się nie biega? 
- Nie...
Kapral wstał. Był zirytowany zachowaniem młodej kadetki. Nie była jeszcze w pełni zwiadowcą, najpierw musi przeżyć w końcu swoją pierwszą wyprawę.
Był sporo niższy od dziewiętnastolatki, pomimo podobnego wieku*. Nie mogła powstrzymać się od chichotu. Jednak wola była silniejsza i dała radę. Nie wydała z siebie ani słowa. Nagle poczuła, że kapral uderza ją zrolowaną kartką.
- Słuchasz mnie w ogóle?
A on coś mówił?! Riko gorączkowo kiwnęła głową. Nie mogła tego zepsuć! A co jeśli ten Levi ją wywali z zwiadowców?! - Jutro znowu tu przyjdziesz. 



Znowu wszystko zawaliłam.
Było popołudniu. 
Pogoda najlepsza nie była, padał deszcz i mocno wiał wiatr. Riko uwielbiała takie pogody. Nie lubiła, gdy było gorąco. Zawsze się pociła i z każdą chwilą opalała, czyli coś, czego nienawidzi.
Mruknęła coś pod nosem. Dziś miała być wyprawa, którą z niewyjaśnionych przyczyn przesunęli. Ano i dziś miała spotkanie z pewnym krasnalem. Brak szacunku, jęknęła w umyśle, to jego wina. 
Z niechceniem zaczęła iść w kierunku gabinetu Leviego. 
Co chwilę mijała jakiś tam nieznanych jej dotychczasowo zwiadowców, gdzieś w oddali widziała Ymir gadającą z Christą. Co prawda nie znała Christy, ale znała Ymir. Lubiła ją, bo miała charakterek.
Kiedy natrafiła na gabinet kaprala, zapukała dwa razy do drzwi i grzecznie czekała. Jednak czekając już ponad dwie minuty, jej cierpliwość zaczęła się kończyć. Zapukała jeszcze raz. I jeszcze.
I wtedy usłyszała zachrypnięty głos kaprala, mówiący ''Wejdź".
Westchnęła i pchnęła drzwi. 



Przeżyłam wyprawę!
Tydzień wcześniej, i tydzień po tym, jak Riko wstąpiła do zwiadowców, odbyła się wyprawa. Nie obyła się ona bez ofiar, zginęło wiele młodych kadetów, ale Riko przeżyła. I tak stała się pełnoprawnych zwiadowcą.
Każdy dzień miała czymś zawalonym. Jak nie spotkanie z kapralem, to spotkanie z dowódcą, a jak nie spotkanie z dowódcą, to spotkanie z Miyą, a jak nie z Miyą, to z...
Na co dzień prowadziła różne rozmowy z Levim. Piła z nim herbatę i, co najgorsze, uczył ją manier! Zajebiście, moje podejście do kaprala się zmieniło, mówiła w myślach.
Dziś już szóste, albo nawet siódme spotkanie z Levim. Przestała liczyć po pięciu. No bo, kurwa, ile można?! 
Wiem, że powinnam być zaszczycona, ale mam dość! Ciągle gadamy o tym, jak mam się zachować, ubierać, czesać, a nawet sprzątać! No tak, miałam najwięcej sprzątania. Więc sprzątanie zajmowało mi jedną trzecią dnia... myślała, i co chwilę miała wrażenie, że tak kapral się nad nią znęca...



Co on sobie wyobraża?!
Dziś było inaczej. Kapral nie rozmawiał z nią na oczywiste tematy. Nawet nie zaczynał rozmowy z nią. Zamiast tego...
...pocałował ją.
Miała mieszane uczucia, kiedy muskał jej wargi. Czuła smak alkoholu i czarnej herbaty. Wsuwał język do jej ust i pieścił każdy zakamarek. Pomimo że był niższy, to jak stanął na palcach mógł dosięgnąć jej ust. Złapał za jej ramiona i mocno przygwoździł do ściany, złapał za jej ramiona i pochylił, by częściej mógł dotykać włosów. Zagubiona Riko jednak po dłuższej chwili odwzajemniła pocałunek i zarzuciła swoje ręce na jego ramiona, jeszcze mocniej wbijając się w jego wargi. Kiedy skończył, jęknęła, wzięła głęboki oddech i rzuciła się na kaprala, namiętnie całując go po twarzy. Z każdym razem nadążał. Jeździł dłoniami po jej ciele, a ona dotykała okruszkami palców jego czarnych włosów. 
Złapał za czarny materiał od jej bluzki, po czym ściągnął go. Przez sekundy wpatrywał się w jej obfity biust, a po chwili rozpiął i także biustonosz. Przyssał się do jej piersi, przejeżdżając językiem po sutku. Drugą pierś złapał lewą ręką i mocno zacisnął, zaczynając się nią bawić, podrzucać i macać. Nawet się nie zorientował, a już nie miał swojej białej koszuli. Riko, korzystając z tego, że Levi przerzucił się na szyję, zjechała na dół i zaczęła całować tors kaprala. Paznokciami jeździła po jego brzuchu i klatce piersiowej. Zadowoliła się całkiem, kiedy usłyszała jęk Leviego.
Euforia szybko minęła, gdyż kapral złapał ją za nadgarstki i podciągnął do góry, wtopił swoją twarz w szyję, a ta zarzuciła dłonie na jego ramiona, przyciskając go bardziej.
Składając leniwą malinkę na szyi Riko, wzdrygnął się lekko, bo czarnowłosa odpięła zamek od spodni. Mimo to kontynuował. Przejechał językiem i kończąc pocałunkiem wzorek, podniósł głowę i spojrzał w oczy Riko. Wtopił się w usta dziewczyny, a ta w szybkim tempie oddała lawinę namiętnych pocałunków. 
Złapał ją za biodra i położył na biurku, które oczywiście stało koło nich. Riko poczuła niewygodę, ale mimo to, te chwilę z Levim, napawały ją wielką przyjemnością, że nie miała ochoty marudzić o tym, że jest jej niewygodnie. Zamiast tego złapała za jego czarne bokserki i je ściągnęła. Levi westchnął, i skierował się na dół, także odwzajemniając to dziewczynie, ściągnął jej czarne majtki w różową koronkę.
Powrócił na górę i spojrzał w jej oczy. Napawały jasnym ogniem, tak, jakby nigdy nie miały zgasnąć. Musnął jej górną wargę, a ta jęknęła, kiedy poczuła, że Levi naciska palcem na dziurkę. Zaczęła ciężko oddychać, robiło się naprawdę gorąco. Przycisnęła swoje nogi do jego bioder, mocno ściskając go ze sobą.
Byli tylko oni. Nikt się już nie liczył.
Po raz ostatni spojrzał w oczy Riko. Ścisnęła bardziej nogi. Kiwnęła głową, a Levi wbił się w jej usta z namiętnością, kończąc to z języczkiem.
Po chwili wbił się w nią. Mocno, od razu z wielką siłą, nie zaczynał delikatnie, chciał, aby zapamiętała ten wieczór do końca swojego pieprzonego życia. 
Zarzuciła swoje ręce na jego kark, jęcząc głośno. Wstrzymywała w sobie dziewiczy pisk, który tak bardzo chciał wyjść na zewnątrz. Jednak wiedziała, że nikt nie mógł ich usłyszeć. Zamiast tego cicho jąkała. 
Biurko szamotało się coraz bardziej. A ona coraz głośniej jęczała. A on coraz szybciej się poruszał. Kiedy dotarli do wspólnych rytmów, złączyli swoje usta w słodkim, aczkolwiek namiętnym pocałunku.


Riko obudziła się rano z wielkim bólem głowy. Nie sądziła, że noc z Levim da jej tak bardzo popalić. Pamiętała z tej nocy wszystko! Każdy pocałunek, każdy jęk...
Zacisnęła swoje uda, przypominając sobie wieczór. Och, jakże cudownie się czuła, rozpływając się w ramionach kaprala. Wtedy jej włosy ponownie zostały rozpuszczone, i czuła się niewiarygodnie cudownie. O matko, jak ona by chciała opowiedzieć o tym Miyi, mówiąc to, nie miała na myśli szczerej rozmowy z nią, a bardziej dociekliwą pogawędkę o tym, że przeleciała kaprala jako PIERWSZA.
Zachichotała, kiedy w lustrze zobaczyła malinkę na szyi, zostawioną przez Leviego, tamtej nocy. Będzie to tak długo, długo wymawiać, aż się jej nie znudzi. Czyli bardzo długo.
Jednak jej szczęście po części było fałszywe.
Levi był pijany. Musiała to przyznać z bolącym sercem, w końcu mógł zrobić to nieświadomie i dziś może tego nie pamiętać... ścisnęła swoje popękane usta w wąską linię.
Zaskoczył ją wtedy fakt, że kapral pije. Może to być z tego powodu, że niedawno stracił oddział specjalny, z którym był trochę zżyty... 
Westchnęła.
Dziś kolejne spotkanie z kapralem...

Wpadła do jego gabinetu. Serce Riko biło niemiłosiernie szybko. Rumieniła się, widząc biurko, na którym wczoraj szaleli. O boże, dziękuje ci za tamte chwilę. O szatanie, zaklinam cię za to, że je zakończyłeś.
Levi od razu wyskoczył zza biurka. Sczerwieniała jeszcze bardziej. 
Levi nie był pijany, wiedziała to już nawet teraz.
- To, co, powtarzamy wczorajszy temat? - zapytał z lekkim, aczkolwiek szelmowskim uśmiechem.
Samotna łza szczęścia spłynęła po policzku Riko, którą natychmiast wylizał kapral.
 




Super, oneshot bez komedii i bez fabuły i bez dialogów. Zajebiście. Riko mnie zajebie. xD No ale cóż, przyjemnie mi się go pisało. ^^ Więc mam nadzieję, ze to docenisz, Ri.
Chciałaś gwałt, jednak gwałtu nie napisałam, ale! NAPISZĘ CI GO W NASTĘPNYM ONESHOCIE (o ile zamówisz) BO MAM JUŻ POMYSŁ, NO I KONIECZNIE MUSI BYĆ BRUTALNY LIWAJ, HEHE.
Tak naprawdę napisałam ten oneshot pierwszego sierpnia, ale postanowiłam opublikować dopiero drugiego, heh.
Pozdrawiam. ^^